Tylko remis

0
689

Rok temu w Gdyni marzyliśmy, aby po ostatnim meczu przy Olimpijskiej była ogromna radość z awansu. Ta radość była, ale wśród zawodników i kibiców ŁKS-u, którzy zdobywając punkt zapewnili sobie promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Remis łodzianom zapewnił Mateusz Kowalczyk, trafiając do siatki w 84 minucie meczu. Arka objęła prowadzenie za sprawą Stolca w minucie 13-ej, ale w 21 Adamczyk zmarnował rzut karny, a przy dobitce z 4 metrów chybił.

To była ostatnia odsłona sezonu 2022/23 w Gdyni. Mecz ze stawką ogromną, bo dla gospodarzy z szansą na awans do strefy barażowej, a dla gości na przypieczętowanie awansu do Ekstraklasy. ŁKS przyjechał do Gdyni, aby wywalczyć co najmniej jeden upragniony punkt, który otworzyłby szampany. Arka chciała im to uniemożliwić, wygrywając po raz czwarty przy Olimpijskiej.

Trener Moskal próbował zaskoczyć gdynian, sadzając na ławce Macieja Dąbrowskiego, który wcześniej był pierwszym wyborem łódzkiego szkoleniowca. Szansę otrzymał Nacho Monsalve, którego zadaniem było powstrzymać lidera klasyfikacji strzelców Karola Czubaka. Zestawienie defensywy Arki wyglądało z kolei dokładnie tak samo jak w Chojnicach, a dla niej zadaniem numer jeden było przypilnowanie Pirulo, gracza napędzającego grę ofensywną lidera Fortuna 1 Ligi.

Łodzianie zaczęli spotkanie, jak na lidera przystało, czyli od ataków na bramkę Kajzera, ale po dwóch bezproduktywnych rzutach rożnych, to Arka powinna otworzyć wynik meczu już w 6 minucie. Po świetnym rozegraniu piłki z prawej stronie boiska przez Adamczyka i Stępnia, ten drugi wpadł w pole karne, a podanie w pole bramkowe obrońcy na 14 metr. Tam czekał na piłkę Stolc i nieatakowany przez żadnego rywala… nieczysto trafił w piłkę, która minęła światło bramki.

To, co nie udało się Przemkowi w 6-ej minucie, udało się w 13-ej. Po rzucie rożnym piłka trafiła do Adamczyka, który minął jednego rywala i uderzył po ziemi. Bobek zdołał do odbić do boku, ale pod nogi Stolca, który tym razem nie mógł się pomylić z dwóch metrów!

Stadion wybuchł radością, ale osiem minut później mógł wybuchnąć po raz drugi. Skóra został sfaulowany przez Marciniaka w polu karnym, więc arbiter wskazał na wapno! Jedenastkę wykonał Adamczyk, ale uczynił to bardzo źle, bo lekko uderzoną piłkę odbił Bobek. Z dobitką popędził sam strzelec, ale z czterech metrów Adamczyk kopnął ponad poprzeczkę! Jak się okazało, to był ostatni akcent gry Adamczyka w tym meczu, bo dwie minuty później opuścił plac gry na noszach. Miejmy nadzieję, że uraz Huberta nie okaże się poważny… W jego miejsce na boisku pojawił Haydary.

W 25 minucie po raz pierwszy celny strzał oddali łodzianie. Pirulo długo holował piłkę, aż w końcu znalazł szczelinę w gąszczu nóg w polu karnym i posłał w nią piłkę, lecz czujnością wykazał się Kajzer pewnie ją chwytając. W 30 minucie pierwszą okazję w tym spotkaniu miał Czubak. Stępień wyłuskał piłkę spod nóg obrońców i od razu przejął ją Karol, gdy znalazł się na linii pola karnego zdecydował się na strzał, ale to nie była udana próba naszego snajpera.

W 33 minucie Marciniak znów sfaulował Skórę, ale tym razem 20 metrów od własnej bramki. Zwróćmy w tym miejscu uwagę, że były zawodnik Arki mógł po raz drugi obejrzeć żółty kartonik, tymczasem wciąż jego konto kartkowe decyzją arbitra pozostawało puste. Piłkę ustawił sam poszkodowany i kropnął potężnie, ale wyraźnie ponad bramką.

Rzut rożny Gojnego w 40 minucie przyniósł kolejny niecelny strzał na bramkę ŁKS. Oddał go Janusz Gol, ale w nadzwyczaj efektowny sposób, bo „nożycami”.

W przerwie kibice przypominali mecz z jesieni pomiędzy tymi drużynami. Wtedy również do przerwy to żółto-niebiescy byli zespołem zdecydowanie lepszym, mieli rzut karny, który Haydary miał zamienić na prowadzenie 2:0, ale tę szansę zaprzepaścił. Jeszcze przed przerwą łodzianie wyrównali, a po zmianie stron wykorzystali podłamanie przebiegiem rywalizacji wśród gdynian i ostatecznie wygrali 3:1. Wierzono, że tym razem uda się uniknąć tak niekorzystnego przebiegu zdarzeń.

W drugiej połowie na ciekawe wydarzenia czekaliśmy do 53 minuty, wtedy rzut wolny wykonywał Skóra. Kacper posłał piłkę z intencją podania do jednego z partnerów, ale gdy nikt z nich nie sięgnął piłki, ta minimalnie minęła słupek bramki Bobka. W kolejnych minutach ŁKS wciąż pozostawał bezbarwny, a Arka szukała swoich szans na upragnionego drugiego gola. W 60 minucie zabrał się z piłką Haydary i oddał niezły strzał z ok. 20 metrów, choć nieznacznie niecelny.

W 67 minucie lewym skrzydłem urwał się Szeliga i zacentrował w pole karne, Janczukowicz i Pirulo o włos rozminęli się z piłką, przejął ją jeszcze Dankowski, lecz na nasze szczęście bardzo źle wrzucał na ósmy metr. Była to pierwsza groźniejsza akcja gości po przerwie, którzy jednak od tej pory zaczęli delikatnie przejmować inicjatywę. Wyrazem tego była niecelna próba uderzenia z dystansu Tutyskinasa, która finalizowała dłuższą akcję w ataku pozycyjnym łodzian.

W 77 minucie swoją okazję na strzał zza pola karnego otrzymał Milewski. Posłana po ziemi piłka sprawiła małe problemy Bobkowi, ale ostatecznie zatrzymała się w jego rękawicach. W 84 minucie sektor przyjezdnych oszalał ze szczęścia. Po rozegraniu piłki przez Kelechukwu, przejął ją Kowalczyk i oddał strzał po ziemi z 16 metrów. Wydawało się, że powinien ro zatrzymać Kajzer, ale nic z tych rzeczy – piłka zatrzymała się w siatce.

W 90 minucie zagotowało się w polu karnym przyjezdnych. Po zagraniu z rzutu wolnego Gola, najpierw uderzał Żebrowski, a po chwili Czubak, ale w obu przypadkach zostali zablokowani. W doliczonym czasie goście starali się tylko wybijać piłkę ze swojej szesnastki, gdzie co chwilę posyłali ją gdynianie. Robili to na tyle skutecznie, że uchronili się przed stratą gola i utrzymali do końcowego gwizdka bezcenny dla siebie remis. Łodzianie zwariowali ze szczęścia, bo w ten sposób zapewnili sobie awans do Ekstraklasy.

Arka tymczasem wciąż musiała liczyć na potknięcie Stali Rzeszów, tyle że beniaminek teraz musi w Tychach przegrać, aby Arka mogła wskoczyć na szóste miejsce w tabeli. A ostatni mecz sezonu w Gdyni był niemal jak większość spotkań przy Olimpijskiej. Arka wyglądała na zespół lepszy, była groźniejsza, ale zmarnowała idealne okazje do zdobywania bramek, bo jak inaczej nazwać przestrzelony rzut karny i pudło z pięciu metrów do pustej bramki?

Arka Gdynia – ŁKS Łódź 1:1 (1:0)
Bramki: Stolc 13′- Kowalczyk 84′

Arka: Kajzer – Marcjanik, Azacki, Stolc – Stępień Milewski (89′ Zieliński), Gol, Gojny – Skóra (81′ Żebrowski), Adamczyk (23′ Haydary), Czubak

ŁKS: Bobek – Dankowski, Monsalve, Marciniak – Tutyskinas (79′ Kelechukwu), Kowalczyk (89′ Okhronchuk), Trąbka, Mokrzycki – Pirulo (89′ Dąbrowski), Janczukowicz (79′ Jurić), Śliwa (61′ Szeliga)

Żółte kartki: Pirulo
Sędzia: Karol Arys (Szczecin); VAR: Łukasz Kuźma (Białystok)

Widzów uprawnionych: 7555

Źródło: strona www klubu

Oprac. Karol Molęda