Kiedy otrzymałem propozycję obejrzenia “Wesela” w teatrze, powróciła jak bumerang trauma z czasów liceum. Opuszczając przedstawienie miałem wielką ochotę ponownie przeczytać dramat Wyspiańskiego.
Policealne Studium Wokalno-Aktorskie zaprezentowało na deskach sceny kameralnej Teatru Muzycznego swój spektakl dyplomowy, inspirowany szkolną lekturą. Sztukę wyreżyserował Maciej Konopiński a wystąpili studenci IV roku. Przyznam się, że byłem pełen obaw, co do samego przedstawienia i młodych aktorów, ale były one spowodowane wyłącznie moim niesmakiem związanym z przeczytanym kiedyś dramatem. Zawsze uważałem, że autor książki zdecydowanie przesadził z ilością porównań, symboli, mieszania spraw realnych i fantastyki. Była to dla mnie literatura z kategorii koniecznych, ale nie przyjemnych. Jak więc mieli sobie poradzić z tym studenci?
Pozytywne zaskoczenie przyszło od samego początku przedstawienia. Na scenę wkroczył korowód weselny złożony z wszystkich najważniejszych postaci sztuki oraz muzycy grający na wiolonczeli i instrumentach perkusyjnych. Genialnie rozwiązano element zabawy weselnej, dzięki czemu poszczególne kwestie bohaterów były doskonale widoczne i odbywały się na pierwszym planie. Tak przebiegła pierwsza połowa spektaklu, który zachwycał oryginalną, góralską gwarą, śpiewem i układami tanecznymi.
W drugiej części nastąpiło “tąpnięcie” i cały wiejsko-swojski klimat pogrążył się w ponuro-demonicznej scenerii. Pojawiły się chochoły, martwi i duchy oraz cała masa odniesień do tragicznych wydarzeń współczesności. Była wojna, tragiczna miłość, kolaboracja oraz masowe protesty. Wszystko zakończone sławnym “miałeś chamie złoty róg” i… ostentacyjną konsumpcją poczciwego hamburgera.
Moja opinia? Nie jestem znawcą kunsztu aktorskiego, ale zauważyłem kilka niedociągnięć “fonetycznych” – za ciche kwestie przy grającej w tle muzyce oraz niezrozumiałe dialogi postaci odwróconych plecami do publiczności. Reszta była dla mnie fantastycznym doznaniem. Zasiadłem po powrocie z teatru do lektury “Wesela”, aby z nowym doświadczeniem przybliżyć sobie treść dramatu. Wróciła magia wspomnień ze szkolnej ławki, szczegółowe analizy każdego wątku i postaci. Całość stała się jakby ciekawsza i na nowo odkryta. Nie zmieniłem jednak zdania, Wyspiański był mistrzem pokręconej fabuły i specjalistą od wielowątkowej symboliki, ale reżyser Konopiński wraz z młodymi aktorami idealnie przełożyli klimat tamtego “Wesela” na współczesne realia.