Coraz wyższe koszty funkcjonowania edukacji, coraz mniejsza państwowa subwencja – samorządowe budżety stoją nad przepaścią, a jednym z czynników, który utrudnia sytuację finansową miast i gmin, są właśnie rosnące wydatki na utrzymanie szkół i przedszkoli.
To problem, którego zdaje się nie dostrzegać rząd. Tymczasem statystyki mówią wprost: miasto co roku coraz więcej dopłaca do oświaty, a kwota, którą wydaje na ten cel Gdynia w czasie rządów PiS, wzrosła o ponad 60%.
Dane dotyczące finansowania edukacji w Gdyni są alarmujące i wskazują wprost, że od 2015 roku, czyli od momentu zmiany władzy w Polsce udział miejskich środków w wydatkach na oświatę ciągle rośnie.
To wartość o tyle niebezpieczna dla budżetu miasta, że idzie w parze z ciągłym wzrostem niemal wszystkich podstawowych kosztów związanych z każdą szkołą czy przedszkolem: materiałów eksploatacyjnych, ogrzewania, energii, wynagrodzeń nauczycieli i pracowników czy większości usług.
Wydatki na edukację: ponad 60% więcej w 7 lat
Skok wydatków jest już dosłownie dramatyczny. Od 2015 roku kwota, którą miasto Gdynia rocznie przeznacza na finansowanie edukacji wzrosła o ponad 60% – tym samym bieżące utrzymanie szkół i przedszkoli jeszcze 7 lat temu pochłaniało z miejskiego budżetu około 145 milionów złotych, gdy w bieżącym roku sięgnie już 241 milionów. Rachunek jest zatem prosty: miasto dopłaca tylko na ten cel już o 96 milionów złotych więcej, niż jeszcze kilka lat temu.
O ile w tym samym okresie stopniowo rosły też poszczególne dochody miast i gmin, to jednocześnie dane wskazują wprost: samorządy, w tym i Gdynia, muszą pokrywać z roku na rok proporcjonalnie coraz większą część wydatków, a państwowe subwencje nie nadążają za wzrostem kwot. Podczas gdy we wspomnianym roku 2015 miasto pokrywało 38,5% bieżących kosztów utrzymania oświaty w Gdyni, rok temu było to już 42,4% wszystkich wydatków.
Coraz mniej możliwości
Dlaczego rosnące wydatki spędzają sen z powiek wszystkim, którzy odpowiadają za samorządowe finanse? To kolejna przepaść między publicznymi deklaracjami rządu a realiami, z którymi na co dzień borykają się miasta i gminy w całej Polsce.
Podczas gdy retoryka osób sprawujących władzę w kraju zmierza w kierunku „bogacących się samorządów” (6 października Kancelaria Premiera wskazywała w mediach społecznościowych na kilkudziesięcioprocentowe wzrosty dochodów jednostek samorządu terytorialnego w czasie swoich rządów) i informowania o rzekomej poprawie ich sytuacji, w rzeczywistości regularnie, w coraz szybszym tempie rosną podstawowe wydatki pochłaniające największą część środków, a gminne i miejskie budżety są w tym samym czasie paraliżowane przez malejące główne źródła dochodów.
Jak pisaliśmy w tekście „Budżetowa dezinformacja”, w najbliższym roku gdyński samorząd – pomimo szalejącej inflacji, rekordowych cen energii elektrycznej, drogich paliw i rosnących kosztów usług oraz wynagrodzeń – otrzyma w 2023 roku z tytułu udziału w podatku PIT kwotę mniejszą niż w poprzednich latach. To efekt zmian wprowadzonych przez „Polski Ład”, które znacznie utrudniły funkcjonowanie lokalnych wspólnot. Budżet jest już dosłownie na krawędzi, a wzrost kluczowych wydatków – takich jak chociażby edukacja – sprawia, że gminy i miasta znajdują się w sytuacji bez wyjścia.
Źródło: gdynia.pl
Oprac. Karol Molęda