Po długiej, prawie półrocznej przerwie, wróciliśmy do recenzowania dla Was najnowszych produkcji pokazywanych w Kinie Helios w Centrum Handlowym Riviera. Pierwszą od początku pandemii premierą była dla nas fabularna opowieść o Mulan.
Niestety, mimo zluzowania obostrzeń, obiekty kinowe nie cieszą się specjalnym zainteresowaniem widzów. Korytarze i sale Heliosa w środowe popołudnie były pustawe jak nigdy. A szkoda, bo tego typu obiekty chyba najbardziej ucierpiały po lockdown’ie, więc tym bardziej potrzebują naszej obecności. My, to znaczy ja i mój ośmioletni partner kinowy, zaopatrzeni w maseczki i środki dezynfekujące, wygodnie rozsiedliśmy się przed ekranem w oczekiwaniu na fabularną wersję bajki Mulan.
Zacznę od siebie, czyli od opinii dorosłego. Mulan niespecjalnie pamiętam z Disney’owskiej kreskówki, kojarzyłem mniej więcej o co chodziło w bajce – dzielna wojowniczka, małe smoki, nieprzejednani mężczyźni, źli najeźdźcy i sprawiedliwy cesarz (grany przez samego Jet’a Li!). W filmie nie spotkamy tych drugich – dragonów, ale pojawia się za to inny “przewodnik” głównej bohaterki. Ogólnie prawie jedna trzecia filmu jest autentycznie nudna. Dopiero jak Mulan trafia do obozu szkoleniowo zaczynają się dziać sceny dynamiczne jak i zabawne. A co najważniejsze, dla starszego odbiorcy, pojawiają się bardzo widowiskowe sceny walk i bitew. Szczerze, mimo iż wiedziałem jak owa opowieść się zakończy, do ostatnich napisów siedziałem zaintrygowany i zaciekawiony opowieścią wyreżyserowaną przez Niki Caro.
Zakończę od ciebie, czyli od opinii młodego. Bajka była płaska! Tak orzekł mój towarzysz. Film był fajniejszy, bo sceny walk były czadowe. Szkoda tylko, że nic nie śpiewali tak jak w wersji rysunkowej. Najbardziej w pamięci małolata utkwiła scena z treningu młodych kadetów w obozie szkoleniowym. Potem już za dużo się działo, żeby wszystko spamiętać ale film był czadowy chociaż bardziej dziewczyński.
Podsumowując, to piękna, epicka opowieść, z rewelacyjnymi zdjęciami przyrody, przedstawiająca piękne widoki, kolorowe miasta i barwne postacie. Na pewno nie jest to opowieść dla dzieci “bojących się” wybuchów, nagłych zmian akcji czy eksplozji. Porównałbym ten film do “Przyczajonego tygrysa. ukrytego smoka” w wersji dla nastolatków.