Nie lubię pisać takich tekstów, jednak uważam, że są potrzebne i ważne. Co więcej – trudno napisać syntetycznie, ponieważ problem jest złożony, a tematy mocno się przenikają.
Bardzo wysoka inflacja stała się faktem – ostatnie dane z GUS wskazują 13,9% w maju w ujęciu rok do roku. To już niebezpieczna sytuacja, która pomimo podjętych z opóźnieniem działań, posiada dość silne fundamenty. Nie można powiedzieć dokładnie, kiedy wzrost cen wyhamuje do wartości „normalnej”, czyli do poziomu 2,5% przy jednoczesnym zwiększaniu PKB powyżej tego poziomu.
W ostatnim czasie miałem przyjemność (choć tezy mało optymistyczne) wsłuchać się w głos osób zajmujących się energetyką w gminach. Ich przewidywania rysują dość ciemne barwy – wzrost cen energii w 2023 roku nawet o 100%. Sygnały widać już teraz – cena MWh na giełdach w kontraktach na przyszły rok potrafiła przekroczyć 1000 zł, rekordowy poziom uzyskuje cena węgla (fundament polskiej energetyki).
Energia (szeroko pojęta – od elektrycznej, po paliwa, jak i gaz) staje się kluczowym elementem wpływającym nie tylko na wysokość naszych rachunków domowych, ale również kosztem usług np.: dostawa i wytworzenie żywności, czy publicznych jak transport).
W tym samym czasie, gdy inflacja dobija się do historycznych rekordów – receptą decydentów nie są lekarstwa dla systemu, ale kroplówka która w tym samym czasie wzmacnia chorobę. Owszem – pomoc punktowa jest potrzebna i ważna, ale nieustające dodawanie gotówki bez pokrycia w sile gospodarki – będzie jeszcze potęgowała presję inflacyjną. Presja inflacyjna wzmaga presję płacową (w tym minimalną), a to dalej napędza inflację – ponieważ w wielu sektorach konieczne jest podwyższenie cen.
Ciekawostka z rynku inwestycyjnego: dużą radością jest otrzymać dofinansowanie zewnętrzne. Ostatnio media pełne są „czeków” w ramach Polskiego Ładu – osobiście wolałbym, aby samorząd nie miał obniżanych dochodów, aby je otrzymywać (de facto niższej wartości) w sposób uznaniowy. I w jednym czasie – niemal 30 mld złotych w środkach inwestycyjnych trafia do samorządów i będą uruchamiane w bardzo krótkim czasie. Co przy ograniczonej ilości zasobów (materiałów, pracowników) wpływa na cenę. Dodatkowo dofinansowanie jest promesą, więc środkami wypłacanymi po realizacji – stąd konieczne jest kredytowanie przez wykonawców samego procesu. A to również wpływa na cenę, szczególnie przy wysokich stopach procentowych.
Dodam tylko, że w relacji do PKB nakłady inwestycyjne są na niezwykle niskim poziomie. W 2021 r. stopa inwestycji, czyli relacja nakładów brutto na środki trwałe do PKB, wyniosła w Polsce 16,7 proc. – tyle samo, co w pandemicznym 2020 r. Był to najniższy udział inwestycji w PKB od początku lat 90.
Gdy mowa o stopach procentowych to jeden z elementów, który najbardziej martwi. Oczywiście – każdy kredytobiorca musiał sobie zdawać sprawę z możliwego wzrostu stóp procentowych, jednak niebezpieczne jest tempo. Gdy gospodarstwo domowe musi mierzyć się z podwyżkami cen energii, paliwa, a do tego rata kredytu wzrasta o 1500 zł w przeciągu pół roku, to trudno jest przemodelować domowy portfel.
Zagrożeniem staje się powstanie nowej grupy społecznej, która będzie poza „statystykami” – to osoby, które będą pracowały, płaciły podatki – jednak nie będą mieściły się w widełkach pomocowych i będą z miesiąca na miesiąc zwiększały zadłużenie, ponieważ tak gwałtowny wzrost kosztów nie będzie możliwy do pokrycia. I nie pomogą tutaj kolejne środki typu chwilowa tarcza – ale ozdrowienie gospodarki. Zamiast wzmocnienia potencjału gospodarczego – słyszymy 700+. Farmy wiatrowe – brakuje nam setek specjalistów. Trudne czasy, a zagrożeń będzie coraz to więcej.
A wiele z opisanych elementów wynika właśnie z cen energii…