W końcu, nareszcie, koniec końców! Doczekaliśmy się bajki kinowej, którą można polecić wszystkim!
Manu – bądź sobą to taka współczesna opowieść o brzydkim kaczątku, tyle że pisklę okazuje się być jerzykiem a nie łabędziem. Cały scenariusz opiera się na motywie opieki “innego” ptaka przez rodzinę mew, które mają całkiem odmienny styl życia, polowania czy nawet latania. Różnice między gatunkami służą w animacji za prostą metaforę “inności” i “naszości”. Nie ma tu mowy o przyjaźni między gatunkami czy możliwości porozumienia. Dopiero Manu uświadamia wszystkim, że wspólnie można osiągać więcej. Mewy potrafią odstraszać szczury, jerzyki mają wyczuwają zmiany pogody. Bardzo pozytywne pozytywne przesłanie w dobie rozłamów i nacjonalizmów.
Co jednak z młodymi odbiorcami, którzy nie doszukują się “drugiego dna” w fabule filmu? Dwójka towarzyszących mi przedszkolaków strokroć lepiej bawiła się na tej opowieści niż opiekujący się nimi dorośli. W bajce pojawiają się popularne zwroty jak mordeczka czy dzban, są szybkie pościgi (a dokładniej wyścigi), dynamicznie nakręcone sceny przelotów przez miasto czy całkiem zabawna akcja ratowania skradzionych jaj. Dzieci autentycznie były zadowolone! W końcu i nareszcie obejrzeliśmy prawdziwą bajkę, z ciekawym przesłaniem, bez postaci puszczających bąki i bekających dla żartu ale z bohaterami wyrazistymi, kulturalnymi i walecznymi. Jednym słowem, polecam!
Oprac. Paweł Musiał