Doktor OjBoli

0
1038

Po świąteczno-noworocznej przerwie wracamy do recenzowania dla Was filmów wyświetlanych w Kinie Helios znajdującym się w Centrum Handlowym Riviera.

Styczeń to niespecjalnie bogaty miesiąc, jeśli chodzi o premiery kina familijnego. Perełką miał okazać się obraz pod tytułem Doktor Dolittle, z rewelacyjną obsadą i super reżyserem. Niestety blask tego dzieła jakoś nie specjalnie nas nie oszołomił. Wraz z siedmioletnim towarzyszem doli/niedoli, po obejrzeniu tej pełnej efektów specjalnych i w sumie nawet zabawnych gagów produkcji, usiedliśmy do wspólnej recenzji. Co zapamiętał młody człowiek? Uwaga, spojler – instrument wyciągany z odbytu smoka…. i to wszystko. Co zapadło w pamięci dorosłego –  wiewiórka ze stresem pourazowym… i to wspomnienie wymuszone dla potrzeb recenzji. Jak do tego doszło?

Doktor Dolittle to opowieść o lekarzu, który potrafi rozmawiać ze zwierzętami. Jest barwny, dowcipny i jak to Robert Downey Jr. prawie cały czas zabawny jak gdyby nadal występował w Iron Manie. Niestety, w którymś momencie nieobliczalny bohater zaczyna nas męczyć. Podobnie jak wszystkie otaczające go zwierzęta, które w którymś momencie jakby próbowały za wszelką cenę choćby na chwilę zaistnieć na ekranie i po prostu się przekrzykują. Nie wiadomo na czym skupić uwagę – na strusiu uciekającym przed jeźdźcem czy na słowach papugi, która okazuje się być mędrcem  porównywalnym z Gandalfem Białym z Władcy Pierścieni. Jednym słowem – rozgardiasz.

Produkcja nie zachwyca ale też nie można powiedzieć aby nudziła. Dzieci mogą być zadowolone, dorośli odrobinę zawiedzeni. Dla spędzenia sympatycznego popołudnia film jak znalazł.

Oprac. Paweł Musiał