Dzięki uprzejmości Kina Helios obejrzeliśmy dla Was nowych Bad Boys’ów.. Warto wybrać się na kolejne przygody Mike’a i Marcusa?
“Bad Boys: Ride or Die” to najnowsza odsłona serii filmów o przygodach detektywów Mike’a Lowreya (Will Smith) i Marcusa Burnetta (Martin Lawrence). Film ten kontynuuje tradycję dynamicznych, pełnych akcji produkcji, gdzie bohaterowie muszą stawić czoła kolejnym niebezpieczeństwom. Mike i Marcus wplątują się w sieć przestępczych intryg, tym razem zmierzając się z nowym antagonistą, byłym żołnierzem Jamesem McGrathem (Eric Dane), który po traumatycznych przeżyciach w niewoli kartelu stał się groźnym przestępcą.
“Bad Boys: Ride or Die” skupia się na widowiskowych pościgach i efektownych scenach walki. Nie wiem dlaczego, ale jak zobaczyłem na ekranie Mike (55 lat) i Marcusa (59 lat), od razu skojarzyłem film z ekipą Niezniszczalnych Sylwestra Stallone. Podtatusiali bohaterowie muszą stawić czoła przeważającym siłom przeciwników, korzystając ze swojej wiedzy, sprytu i doświadczenia. Mają swoje lata ale żaden “zły” nie jest w stanie ich zwyciężyć. Film korzysta z technologii dronowej, aby uatrakcyjnić sekwencje akcji, co nadaje mu nowoczesnego charakteru. Te sceny, zwłaszcza te rozgrywające się na farmie aligatorów czy w trakcie helikopterowego pościgu, są pełne energii i dynamiki. Mistrzostwem świata jest scena pojedynku zięcia Marcusa, Reggie’go, który…. no nie będziemy spojlerować. Sami zobaczcie! Reżyserzy Adil El Arbi i Bilall Fallah z powodzeniem tworzą intensywne i widowiskowe momenty, które trzymają widza w napięciu. W głównej roli obsadzili też klasyczny produkt reklamowy, którym są cukierki Skittels.
Niestety, “Bad Boys: Ride or Die” nie unika pewnych problemów. Fabuła momentami jest mocno przewidywalna, a humor, który był znakiem rozpoznawczym serii, nie zawsze trafia w sedno. W niektórych momentach film stara się poruszać poważniejsze tematy, takie jak korupcja czy traumy wojenne, jednak nie zagłębia się w nie dostatecznie, co sprawia, że wydają się one powierzchowne. Mimo tych wad, film dostarcza rozrywki typowej dla serii “Bad Boys”. Chemia między Willem Smithem a Martinem Lawrence’em wciąż jest jednym z głównych atutów filmu, choć nie dorównuje ona tej z poprzednich części. “Źli chłopcy” oferuje mieszankę nostalgii i nowoczesnej akcji, co powinno zadowolić zarówno długoletnich fanów serii, jak i nowych widzów. Ta produkcja jest solidną kontynuacją serii, która dostarcza to, czego fani mogą oczekiwać: dynamiczną akcję, humor i charyzmatycznych bohaterów. Choć nie dorównuje poprzednim epizodom, stanowi godną kontynuację i jest dowodem na to, że Mike i Marcus wciąż potrafią przyciągać widzów na ekrany kin.
Fot. mat. dystrybutor